fbpx
Przejdź do treści
Strona główna » fattitude » Kultura pogardy a sprawa plus size

Kultura pogardy a sprawa plus size

Wielkie Internetowe Księstwo Pogardy

Ciągle nam się wydaje, że świat potrzebuje naszego zdania na każdy temat.

Pamiętam internet z czasów, gdy raczkował. Dostępny na receptę – w małych dawkach i wyłącznie w kawiarenkach internetowych. Na początku był IRC i internet explorer, i to by było na tyle. Potem wybuchło. Przyznaję, jestem jedną z tych osób, które bez ograniczeń korzystają z dobrodziejstw internetu. Jestem z pokolenia, które do matury podchodziło bez komputera w domu i które ogarnia katalog w bibliotece. Ale zanim zacznę jak na starszą panią przystało, wydziwiać na dzisiejszą młodzież, pozwolę sobie zaznaczyć, że internet to fantastyczne miejsce. Pełne wiedzy i rozrywki. Ma jednak swoje bardzo konkretne minusy. Na przykład – nasze w nim zachowanie.

Mówimy o tym i mówimy. Że hejt, że trolle, że (pozorna) anonimowość dodaje nam skrzydeł i wyciąga z nas to, co najgorsze. Pozwalamy sobie na więcej, niż w życiu. Komentujemy i komentujemy. Znam się, to doradzę. Nie znam się, to się wypowiem. Ciągle nam się wydaje, że świat potrzebuje naszego zdania na każdy temat. Że inni nie mogą żyć bez naszych opinii. Rozdajemy je na prawo i lewo, niewiele sobie robiąc z wagi słów, którymi bezmyślnie szastamy. Przy tym zanosimy się świętym oburzeniem, gdy to nas ktoś obierze za cel.

Piszę „my”, bo nie jesteśmy bez winy. My plus size, my body positive. My, dziewczyny.

Od kołyski

Całe swoje życie obcowałam z pogardą. Funkcjonowałam jako gruba świnia, grubas, locha i spaślak. Już od samej podstawówki. Mówi się o dzieciach, że bywają okrutne. Ja uważam, że okrutni są dorośli, którzy za nimi stoją. Dzieci są soczewką skupiającą to jak i o czym mówi się w domu. Słowa rzucane w rozmowach wypływają to tu, to tam w języku dziecka. To rodzic uczy, czy nazywanie kolegi czy koleżanki grubasem jest w porządku. Akceptuje to, nie dopuszcza takiego zachowania, a może nawet go to trochę bawi?

Gorzej, że z czasem rośniemy i taki brak wpojonych hamulców odbija się na naszym funkcjonowaniu w grupie. Ale jeszcze bardziej – w internecie. O tak, tam to już można zupełnie wszystko. Każdemu napisać, że jest gruby, rudy i żyd. Ekran przyjmuje wszystko. Dbasz o siebie, a jesteś mężczyzną? Jesteś pedał. Nie dbasz, a jesteś kobietą? Nieruchalny kaszalot! Masz nadwagę? Jesteś obleśną maciorą, która powinna przez całe życie nie wychodzić z domu. Przykłady mogłabym mnożyć w nieskończoność i naprawdę, nie brakłoby mi przykładów. Jest społeczne przyzwolenie na takie igraszki. Na antenie radia dowcipny pan opowiada krotochwile o tym, że iskra Lawrence może się w metrze rozbierać, ale grubsze kobiety to już nie, bo ktoś je gotów pomylić z wagonem metra. W telewizji komentuje się prywatne życie polityków. Boki zrywać.

Najsmutniej mi jest, kiedy ludzie dzielą się z innymi swoją pasją, a walutą zwrotną są wyzwiska i drwina. Poruszył mnie ostatnio film, który podesłała mi N. Na krótkim filmiku nastoletni chłopak prezentuje swoje umiejętności makijażowe (swoją drogą naprawdę niczego sobie), a w komentarzach… o, to co się działo w komentarzach przechodzi ludzkie pojęcie.

Gdybym miała powiedzieć jak wyglądałoby moje piekło, to powiedziałabym, że będą to niezliczone godziny spędzone na czytaniu komentarzy z polskiego internetu. Smolne dżakuzi to przy tym małe miki. Słowo daję. Takiego braku kultury, pogardy i zwykłego, nieskażonego cieniem empatii okrucieństwa nie znajdziecie nigdzie indziej.

Aż po dziób

Albo taki film, wywiad z Joanną Krupą mówiącą, że Polki nie mają problemu z otyłością, bo o siebie dbają, pamiętacie? Plastik, glonojad, wary-obciągary, idiotka, pustak. To zaledwie garsteczka serdeczności, które wylał na Dżoanę internet. Dałyśmy się ponieść emocjom i zamiast rozmawiać na poziomie, tarzałyśmy się po ziemi, drąc sobie nawzajem włosy. Naprawdę, nie ma z czego być dumną.

Każdej się dostanie. Dodzie, Rozenek, Chylińskiej, Szulim, Czubaszkowej i każdej, zapewniam, każdej innej, która jakkolwiek wystaje ponad średnią. Nie ważne czym. Ważne, że mają lepiej, niż my. Choćby to było wyłącznie nasze wyobrażenie.

Widzicie to? Że każda ładniejsza to pustak, a każda, która z jakiegoś powodu nie umiała zaakceptować swojej naturalnej twarzy i coś w niej poprawiła, to silikonowa lala. Alternatywnie glonojad? Łatwo o ostre słowa, kiedy coś lub ktoś nie trafia w nasz gust. A czy nie domagamy się dla nas samych tego, żeby nas akceptować takimi, jakie jesteśmy? Szkoda, że czasem nie stać nas na odseparowaną od poczucia wyższości refleksję, że przecież nie widzimy całego tła. Że NIE WIEMY, co kryje się w środku.

Gruba i zła

Tak, niestety, my babki plus size nie pozostajemy dłużne w temacie okazywania pogardy innym od nas. Prawdziwe kobiety mają krągłości, znacie to przecież. Facet nie pies, na kości nie poleci – to też znacie. Pewnie nie jeden raz same głosiłyście takie życiowe mądrości. Ja niestety też wyrzucałam z siebie takie tezy, nie zastanawiając się, że to może być dla kogoś naprawdę krzywdzące.

Chude kobiety nie są ani trochę bardziej, ani trochę mniej kobietami z powodu ich wagi. Tak samo jak my, kobiety z nadwagą. Kości, tak samo jak fałdy, mogą być dla kogoś całym światem i autentyczną podnietą. Jest mi przykro za każdym razem, kiedy czytam takie brednie publikowane przez osoby, które pretendują do bycia body positive.

Bo w pogardzie nie ma nic pozytywnego.

Jeśli wierzymy w równość ciał i postulujemy o traktowanie grubych na równi z całą resztą to skąd ta pogarda wobec inaczej zbudowanych? Może to zwykła zazdrość, a może projekcja naszych własnych niepewności i kompleksów? Mamy tu, moje Syreny Lądowe, pole do popisu. Niby wiemy, że zmienianie świata najlepiej zacząć od siebie, ale jakoś nam z tą wiedzą nie po drodze. Co nie?

Poprawianie własnego samopoczucia kosztem innych jest chwytem z tych, których nie tolerowano by nawet w wolnej amerykance. Każdemu się zdarza, że wypadnie mu z głowy przez usta podobna głupota. Błagam, nie róbmy z tego normy. Czasami ludzie, z którymi rozmawiam na ten temat wzruszają ramionami, bo co oni mogą. Albo dziwią mi się, że mam siłę się tym irytować. Albo śmieją się, że przecież kijem rzeki nie zawrócę. A wiecie, co ja sądzę? Sądzę, że to ważne, żeby każdy, kto nie zgadza się z obecnością takich treści w internecie, reagował. Okazywał dezaprobatę i zgłaszał gdzie trzeba. Bo może jednak jest nas więcej niż podejrzewamy. I może ten zbiorowy opór przyniesie jakąś zmianę, a ja będę mogła wyobrazić sobie jakieś inne piekło? Tak sobie marzę i gdybam.

Nie wszystkie ludzkie zachowania rozumiem. Wiele motywacji pozostanie dla mnie może nawet nie tyle niejasnych, co kompletnie nie do zrozumienia. Nie będę nikogo tłumaczyć i chętnie ustawiam się w jednym rzędzie z oskarżonymi. Ja też czasem myślę i mówię takie rzeczy, że potem sama się przed sobą wstydzę.

Można mnie nazwać idealistką, ale nie jestem przekonana, że to w pełni oddaje moje podejście do tematu pogardy. Jeślibym jednam miała wybrać jedną ideę, z którą się utożsamiam w swojej pisaninie, wybrałabym równość. Ja nadal mam na sobie ślady od tej miarki, która przykładano do mnie przez przeszło trzydzieści lat. Nie chcę, żeby nosili je inni.

wściekły czerwony tygrys - kultura pogardy

11 komentarzy do “Kultura pogardy a sprawa plus size15 min. czytania

  1. Również nie po drodze mi z obiegającymi sieć twierdzeniami, zaczynającymi się od “prawdziwe kobiety cośtam.” Naczytałam się tego w wykonaniu buców, którym pragnienie bycia Opiniotwórczym i Kontrowersyjnym Blogerem zlasowało mózg. Tudzież w wykonaniu kobiet -często bardzo jeszcze młodych, z widocznie niską samooceną. Tak niską, że musiały ją sobie podnosić, deprecjonując bliźniego.
    Prawdziwa kobieta – to taka, która identyfikuje się jako kobieta (oraz nie jest wytworem niczyjej wyobraźni.) Tyle.

  2. Jestem pod wrażeniem całego artykułu. Nie tyle odwagi w wypowiedzi, ale w ogóle zajęciem się i poruszeniem całego problemu. Przyznam się bez bicia, że nie raz sama używałam tych zbawiennych haseł. W obronie – to prawda, ale bezmyślnie, w zemście – a nie dla dobra swego, ogółu. Otwierasz nam oczy, a ja się uczę patrzeć. Uczę się patrzeć i wypowiadać.

    1. Helena, wszystkie się musimy uczyć. Dlatego warto o tym rozmawiać i poruszać takie tematy.
      Trochę się obawiałam publikując ten tekst. Nie jest pochlebny. Temat niewdzięczny, bo autorefleksja nie przychodzi nam łatwo.

  3. Dobry tekst. Zgadzam się prawie ze wszystkim. Oprócz idei równości, którą przywołujesz na koniec. Wolność Równość Braterstwo – dobre hasło na rewolucję, ale, wg mnie, tam gdzie jest równość nie może być wolności, a braterstwo w tym zestawieniu kojarzy mi się z chłopcami maszerującymi przez Białystok czy inny Lublin przy blasku pochodni z częstochowskimi rymowankami na ustach. To właśnie w imię równości czeczeńscy siepacze wyłapują homoseksualistów w Groznym; to w imię równości część polskich dzieci (tych równiejszych) dostaje pincet za głos rodzica przy urnie; w imię równości feministki wychodzą na ulicę z żenującymi hasłami wykoślawiającymi ideę równouprawnienia; etc., etc. Chciałabym, żeby ludzie nauczyli się cenić różnorodność, widzieli więcej odcieni szarości pomiędzy czernią i bielą i, zanim kogokolwiek ocenią (lub napiszą komentarz w internecie), zastanowili się po co to robią.

  4. Fajnej rzeczy się o sobie dowiedziałem…..że jestem PEDAŁ , bo jestem mężczyzną i dbam o siebie 😀 hahahahaha uśmiałem się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.