fbpx
Przejdź do treści
Strona główna » fattitude » Masz grubą przyjaciółkę? Musisz to przeczytać

Masz grubą przyjaciółkę? Musisz to przeczytać

Ten tekst dotyczy nas wszystkich. Potraktuj go jak abecadło, totalne BHP relacji międzyludzkich. Bo nawet, jeśli jesteś z tych, które choćby jadły codziennie kilogram czekolady nadziewanej frytkami, polanej karmelem i posypanej prażonym bekonem i nie tyły ani grameczka to z całą pewnością masz chociaż jedną koleżankę, która tyje od myślenia o drożdżówkach. Tę grubą.

To taki krótki poradnik jak nie zrobić z siebie buca w towarzystwie ludzi o BMI powyżej średniej.

Idealny dla tych, dla których empatia to wyłącznie encyklopedyczne hasło występujące zaraz po ekonomii. Idealny, mieści się do torebki, do głowy powinien zmieścić się tym bardziej.

Mogłoby się wydawać, że czeluście internetu wyczerpały temat i zostało w tej kwestii powiedziane już wszystko, a tymczasem proponuję się zastanowić, ile razy w trakcie czytania poczujesz, że to wszystko brzmi znajomo. Obawiam się, że częściej niż sądzisz. Dotyczy to i Ciebie, i mnie. Bo niezależnie od figury każdej z nas zdarzyło się być bucem. Przebywać z bucem to żadna frajda.

 

Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się powiedzieć, że:

 

1 – Grubo w tym wyglądam

Jeśli nie jesteś foką, to wiedz, że za taki komentarz tracisz w rankingu 20 punktów. Nie ma w tym nic uroczego. Trochę taktu. Ja rozumiem, że może widok w lustrze nie spełnia twoich oczekiwań, ale zechciej wziąć pod uwagę fakt, że wyjście na miasto w krótkich spodenkach zajęło mi jakieś 12 lat. Jestem mistrzem w negatywnym monologu wewnętrznym i porównywaniu się z absolutnie każdym. Jeśli mam na sobie legginsy, a Ty płaczesz nad powiększającą optycznie twój chudy tyłek kieszenią dżinsów (które możesz kupić w każdym sklepie!), to ja wychodzę z tej imprezy.

2 – Widziałaś jak Y przytyła?

Na to mam tylko jedną odpowiedź: co mnie to gówno obchodzi. Co sądzę o plotkowaniu odświeżyć sobie możesz TUTAJ.

Nie rozmawiajmy już na ten temat.

3 – Chodź na pizzę, ten jeden raz Ci nie zaszkodzi!

Uszanuj proszę wysiłek, który wkładam w doprowadzenie swojego odżywiania do ładu. Moja silna wola jest cienka jak dietetyczna kapuścianka i potrzebuje wsparcia, nie kawałka pizzy. Nie ma czym się chwalić, wiem. Ale walczę, a nikt kto jeszcze walczy nie przegrał wszystkiego. Dla Ciebie to kawałek pizzy, dla mnie grom z nieba, który najpewniej obróci w niwecz mój tytaniczny wysiłek.

4 – Nie jesteś gruba, jesteś piękna!

Piękny i gruby to NIE SĄ antonimy. Przysięgam na Słownik Języka Polskiego. Ja na ten przykład jestem i gruba, i piękna. Wiem ile ważę i mam w domu lustro. Jestem już na tyle duża, żeby zaakceptować rzeczywistość. Nie zmienią tego żadne zapewnienia, nawet te podszyte dobrą wolą. Wiem, że chcesz dobrze, ale może darujmy sobie takie raczenie protekcjonalizmami.

5 – Masz taką piękną twarz, ale byś była laską, gdybyś schudła!

Już jestem laską. Kropka. Życie jest tu i teraz, nie za -20 kilogramów. Całymi latami sądziłam, że schudnę i pokażę Wam wszystkim gdzie raki zimują. Cóż… pogrzebałam wprawdzie nadzieję na bycie drugą Moniką Bellucci, ale nie poddałam się i nie zrezygnowałam z siebie. Nie muszę ważyć 55 kilo, żeby być wreszcie zadowoloną z siebie i podobać się sobie samej.

6 – Chodźmy do galerii, nakupimy sobie ciuchów!

Ale że serio? Zakupy? Ostatni raz, kiedy sprawdzałam, oferta sklepów stacjonarnych dla dziewczyn noszących 42+ była żałośnie mała. Torebek mam pięćset, butów drugie tyle. Skarpetek i biżuterii mam zapas do końca życia. Tym bardziej, że odkąd tańczę mój biżuteryjny gust mocno oddalił się od plastikowej tandetki serwowanej w sieciówkach. Zakupy potrafią mnie nie tylko zmęczyć, ale i zasmucić. Może jednak kino?

7 – Pasowalibyście do siebie, on też jest puszysty!

Nie no super, dzięki za chęci. To że skarpetki pasują do siebie wyłącznie na podstawie faktu bycia skarpetkami, nie znaczy, że z ludźmi jest tak samo. Litości. Bardziej mnie interesuje czy będziemy mieć o czym rozmawiać, nie to czy mamy porównywalne obwody w pasie! Nazwij mnie kosmitką, ale uważam, że ludzi powinno łączyć coś więcej niż waga. Haha, głupia ja.

 

Trochę to z jednej strony śmieszne, ale z drugiej dosyć smutne, że nadal trzeba o tym mówić. Że bycie ludzkim nadal nie oznacza dla nas wykazywania się współczuciem i zrozumieniem. Czuję się czasem, jakbym musiała udowadniać, że nie jestem przysłowiowym wielbłądem. Ale! skoro jest w narodzie potrzeba edukacji, będę to tłukła tak długo, jak wystarczy mi sił.

Dzięki, że przeczytałaś ten krótki poradniczek napisany w ramach poszerzania horyzontów. Niech nam posłuży ku wspólnej radości. Jeśli chociaż na jedno z powyższych odpowiedziałaś twierdząco, to warto przemyśleć, czy jesteś faktycznie tak empatyczna jak sądzisz.

Świat pełen jest ludzi plus size i warto się do tego przyzwyczaić.

12 komentarzy do “Masz grubą przyjaciółkę? Musisz to przeczytać13 min. czytania

  1. Przyjaciółkę mam jedną jedyną, wspaniałą, mądrą dziewczynę, która nigdy nie powiedziała niczego podobnego. Ale zdarza mi się znaleźć w towarzystwie osób (niekoniecznie kobiet!) ważących jakieś 55 kilo, które to osoby z żałośliwą miną wzdychają nad tym, Jak Strasznie Się Utuczyły. Nieodmiennie mówię wtedy głosem Bogusia Lindy: “Co ty kurwa wiesz o byciu grubym…”

  2. “Wyglądam w tym grubo” to piękny klasyk – albo “moje grube uda, muszę ćwiczyć, schudnąć”- gdy jej udo jest rozmiaru mojego przedramienia…. uwielbiam takie teksty 🙂

  3. Ja na komentarz o rzekomym utyciu osoby zupełnie szczupłej zawsze unoszę brwi, taksuje z krytycznym spojrzeniem i stwierdzam “masz rację, okropnie się spasłaś”. Działa 😛

  4. “Już jestem laską. Kropka. Życie jest tu i teraz, nie za -20 kilogramów. Całymi latami sądziłam, że schudnę i pokażę Wam wszystkim gdzie raki zimują. Cóż… pogrzebałam wprawdzie nadzieję na bycie drugą Moniką Bellucci, ale nie poddałam się i nie zrezygnowałam z siebie. Nie muszę ważyć 55 kilo, żeby być wreszcie zadowoloną z siebie i podobać się sobie samej.” Bosze Bosze! Tak bardzo prawdziwe! Schudłam 10 kilo i jestem laską! 10 kilo temu też nią byłam! 🙂 Ciężko jest niestety zaakceptować się kiedy jako dziecko było się szczupaczkiem.. Ale trzeba troszkę pozytywnego myślenia i mieć osoby dające nam do zrozumienia że jesteśmy piękne, i można zdziałać cuda! Tekst swietny!

  5. Niestety częściowo nie mogę się zgodzić. Owszem, jest to wkurzajace, kiedy moja idealna siostra (180cm, jakieś 58kg) narzeka, ze przytyła pół kilograma przez święta (a ja na przykład 1,5 w tym samym czasie), ale dlaczego odbierać jej to prawo? Dlaczego, skoro ja jestem gruba, ona nie może ponarzekać na swoją wagę? Pozwólmy innym ludziom mieć ich własne problemy. Każde narzekanie na ciało (niezależnie od romiaru) można w takim rozumowaniu zatrzymać na “A dzieci w Afryce umierają z głodu”, “A we wschodniej Ukrainie jest wojna” I tak dalej.
    Pozwólmy innym ludziom mieć źle i nie dyskredytujmy ich problemów.
    Ale żeby była jasność! Jestem na Twoim blogu dopiero od dwóch dni, zaczytuję się w starych postach i ogólnie uważam, że robisz świetną robotę!
    No i niestety totalnie się zgadzam z podpunktem “masz taką ładną twarz”. Wypowiadane na przemian przez moją mamę i starszą, wspomnianą już siostrę, skutecznie obrzydziło mi pytanie o ich opinie w kwestii ubioru. Szczególnie, że wcale nie motywowało mnie to do chudnięcia, a raczej doprowadzało do rozpaczy.

    1. Absolutnie nikomu nie odmawiam prawa do narzekania, bynajmniej. Wolność jest dla mnie ważna. Ja bym się jednak powstrzymała od narzekania na bolące stopy w towarzystwie osoby, która nie ma nogi. Kwestia przypomności i taktu.
      Nie dyskredytuję niczyich problemów. Raczej szukam ich źródła w wewnętrznej narracji, niezależnie od rozmiaru 😊
      Ps: dziękuję ❤

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.